Zosia to dawna uczennica Wiktora i jedna z sióstr tytułowych panien z Wilka. Mężatka. Między nią a Wiktorem jest dziwna bariera. Kobieta nie lubi go i daje mu to wyraźnie do zrozumienia w jednej z rozmów. Zosia jest zamężna, ma jednego syna. Jest kobietą spokojną. Dobra matka.
premiery. Jarosław Iwaszkiewicz, Panny z Wilka, reż. Krzysztof Rekowski, Teatr Jaracza w Olsztynie. J est jedna piękna scena w olsztyńskich „Pannach z Wilka”, kiedy głównego bohatera Zaczyna się jak w oryginale. Wiktor Ruben, odczuwając zmęczenie pracą, a przede wszystkim smutek po śmierci przyjaciela, korzysta z rady lekarza i wyjeżdża na urlop do rodzinnego majątku Wilko, w którym nie był od lat, a z którym wiążą go różne wspomnienia przebywających tam sióstr. U Iwaszkiewicza narracja, prowadzona z punktu widzenia głównego bohatera, służy melancholijnej refleksji o przemijaniu, konfrontacji pamięci o przeszłości ze współczesną rzeczywistością. Kobiety, które przestały być pannami, są dla Wiktora figurami w osobistym rozrachunku z własnym życiem. Tymczasem w scenicznej adaptacji, będącej wspólnym dziełem Agnieszki Glińskiej i Marty Konarzewskiej, siostry z Wilka zyskują niejako swoją autonomię. To one stają się bohaterkami przedstawienia, a spotkanie z Wiktorem pozwala na ujawnienie doświadczeń każdej z nich. Ten zabieg zmienionych relacji widoczny jest w podziale spektaklu na rozdziały-sceny, którym patronują kolejne "panny", zaczynając od najmłodszej Tuni (w tej roli studentka Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie Natalia Kaja Chmielewska). Powtarza się w związku z tym inscenizacja pierwszej wizyty Wiktora w dworku sióstr, choć za każdym razem ma nieco inny przebieg, oddający nastrój bohaterki, która przejmie narrację. Tworzy się w ten sposób wielokrotny portret kobiet. Każda z nich wnosi oczywiście swoją indywidualną charakterystykę. Julcia, grana przez Dorotę Segdę, zachowuje pozór osoby rodzinnie spełnionej, choć pod nim kryje się dojmująca świadomość utraty młodości. Zosia w ujęciu Pauliny Puślednik to zmęczona matka noworodka, w której drzemią jednak pragnienia ciała. Korzysta z nich bez specjalnego skrępowania Jola – w tej roli Ewa Kaim – choć czy w istocie pozostaje szczęśliwa? Wreszcie Kazia – ta, o której mówi się, że jest najbrzydsza, obsadzona przewrotnie przez Annę Radwan, a która wydaje się, że wie o życiu i ludziach więcej. Może dlatego w przedstawieniu dodane jej zostało, że jest pisarką. Te pojedyncze portrety, dodajmy koniecznie, że zniuansowane, wzbogacone o różne szczegóły, które u Iwaszkiewicza są ledwie zaznaczone, tworzą całość tyleż melancholijną, co ironiczną. Tutaj być może autor "Panien z Wilka" byłby najbardziej zaskoczony: ile śmiechu wywołuje przedstawienie w Starym Teatrze. Ale w tym śmiechu nie ma złej intencji karykatury, raczej można wyczuć empatię dla losu bohaterek, czułość i zrozumienie. "Panny z Wilka" w Starym Teatrze w Krakowie A Wiktor? Ciekawym zabiegiem jest rozdzielenie postaci na dwie role aktorskie: Szymon Czacki gra Wiktora młodszego, może tego, który jest wspomnieniem z przeszłości, a Adam Nawojczyk jest Wiktorem przybywającym do Wilka. Mieszają się jednak ich interakcje z "pannami". W jednej ze scen, w której u Iwaszkiewicza mężczyzna wspomina ciało zabitego podczas wojny żołnierza, Glińska symbolicznie pokazuje, że Wiktor w istocie pozostaje ukrytym homoseksualistą. Adaptacja "Panien z Wilka" w Starym Teatrze niesie różne jeszcze niespodzianki dla erudytów. Oto w tekst opowiadania zostają wplecione fragmenty prozy Wirginii Woolf. Poruszający monolog Julci przed lustrem został zaczerpnięty z "Pani Dalloway". Nie wydaje się jednak, by te zapożyczenia były wtrętami obcymi. Podobnie jak piosenki, które siostry śpiewają. W ilustracji muzycznej filmowej wersji "Panien z Wilka" Andrzej Wajda skorzystał z podpowiedzi Stanisława Radwana i użył utworów Karola Szymanowskiego, co było trafne z powodów biograficznych obu artystów. W przedstawieniu Glińskiej "panny" bardzo pięknie wykonują pieśń sobótkową, także znaną piosenkę w przekładzie Agnieszki Osieckiej "Gdzie są kwiaty z tamtych lat", a Ewa Kaim jako Jola przypomina standard "Falling in Love Again", znany z repertuaru Marleny Dietrich. Ścieżkę muzyczną przedstawienia tworzą ponadto swingowe brzmienia, co wszystko razem buduje i klimat czasu, i emocje, choć również dystans do scenicznych działań. W przedstawieniu padają też sygnały, nieobecne właściwie w pierwowzorze literackim, że ta historia rozgrywa się w konkretnym czasie politycznym. Mąż Julci, Kawecki, grany przez Jacka Romanowskiego, jest pocieszną figurą piłsudczyka, faceta niby trzymającego władzę, ale pozostającego poza rzeczywistością kobiet z Wilka. Najnowsza premiera w Starym Teatrze niewątpliwie będzie się podobać. Jest bowiem przedstawieniem pod wieloma względami atrakcyjnym. I na tyle bogatym, że chciałoby się do niego powrócić, by odkryć niuanse, które mogły umknąć po jednokrotnym obejrzeniu.Natura tych prawd jest kluczowym problemem "Panien z Wilka". Wiktor Ruben, główny bohater, wraca do miejsca swych młodzieńczych uniesień, miłości i flirtów. Usiłuje wskrzesić rzeczywistość sprzed kilkunastu lat. Zapisana jest ona w jego pamięci jako najbardziej pogodny epizod życia. Ta próba okazuje się iluzją.
Wiktor przyjechał do majątku Wilko po kilkunastu latach nieobecności. Był niegdyś korepetytorem w tym majątku, także sąsiadem. Mieszkające tu siostry podkochiwały się w nim, kochały albo były zbyt jeszcze młode, by wiedzieć, co się dzieje. Co czuł wtedy Wiktor? Podejmował ze wszystkimi pannami na różny sposób niezrealizowaną grę uczuć. Teraz minęło wiele lat – Wiktor przyjechał znów. Wciąż jeszcze niestary, ale zmęczony, naznaczony wojną. Jedna z sióstr już nie żyje, inne założyły rodziny, mają dzieci... Znów Wiktor i kobiety z Wilka podejmują wzajemną międzyludzką grę. Czy dojrzalszą? Bardziej łapczywą albo cyniczną? Na pewno inną. Na pewno bardziej świadomą, skupioną na sobie, na analizie jeden z możliwych sposobów streszczenia opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza Panny z Wilka. Spektakl Agnieszki Glińskiej opowiadanie to traktuje jako punkt wyjścia. Jednak reżyserka zaburza narracyjny charakter opowiadania, pokazuje możliwe sytuacje z różnych perspektyw – niekiedy powtarza sytuacje po wielokroć, jak przybycie Wiktora. Podwaja też jego postać. Przekształca także postaci kobiece, wykorzystując teksty spoza opowiadania – między innymi Wirginii Woolf. Najważniejszy zabieg adaptacyjny polega jednak na uczynieniu z kobiet bohaterek kolejnych fragmentów spektaklu. Tak jakby każda z nich osobno przeżywała po swojemu spotkanie z Wiktorem. W porównaniu z opowiadaniem Iwaszkiewicza w spektaklu wszystkie one są o wiele bardziej określone. Wiktor pozostanie natomiast wielokształtny, hybrydyczny, młodo-stary (jak wspomniałem, gra go dwóch aktorów w różnym wieku – Adam Nawojczyk i Szymon Czacki). Jakby reżyserka odwróciła punkt widzenia z opowiadania Iwaszkiewicza, patrząc na Wiktora z punktu widzenia kolejnych kobiet, a nie z jego perspektywy. Ta aktorska podwójność Wiktora powoduje, że jego obecność panny z Wilka lokują między dawnym marzeniem o nim, a chwilą obecną. Wiktor jest tu „patrzony”, a nie działający. Zabieg ten jednak nie jest poprowadzony mechanicznie. Reżyserka nie rozdzieliła życia Wiktora prostym zabiegiem podwojenia na młodość i dojrzałość. Pozwoliła mu mocować się ze sobą – najdobitniej w scenie, w której na łóżku dwóch Wiktorów ni to we śnie, ni to na jawie przepycha się, próbując zdobyć lepszą pozycję, może nawet zrzucić swe starsze bądź młodsze alter ego. Ostatecznie ta nieokreśloność Wiktora (Wiktorów) jest postrzegana jak niedojrzałość. Wiktor równocześnie uwodzi i zarazem ucieka. To chyba się w nim przez lata nie spektaklowym Wiktorze jest jeszcze jedna zadra – związana z wojną, z egzekucją, której musiał dokonać. Dla niego to było krańcowe doświadczenie. Próbuje się nim podzielić, z niego wytłumaczyć. Ale kobiet z Wilka to właściwie nic nie obchodzi. Z najważniejszym swoim doznaniem musiał dawniej, i będzie musiał w przyszłości, radzić sobie jest dwudzielna. Przód sceny wygląda trochę jak ziemiański salon – z solidnymi meblami, drewnianą podłogą. Po prawej stronie jest spiżarnia, po lewej półki z książkami. W głębi sceny znajduje się natomiast drugie pomieszczenie, puste, przesłaniane niekiedy kotarami, wykorzystywane do multimedialnych projekcji. W spektaklu ta dwudzielność sprawdza się świetnie. Ten „pusty pokój” używany będzie jako przestrzeń do kreowania innych niż dwór w Wilku miejsc akcji. Ale z drugiej strony jest jak laboratorium dzielące (a może łączące) to, co świadome, z nieświadomym. Ale znów, chcę to podkreślić, nie jest to podział ostry, jednoznaczny. Raczej, jak wszystko w tym spektaklu, ledwie i wreszcie bohaterki kolejnych części: Tunia (Natalia Kaja Chmielewska), Zosia (Paulina Puślednik), Julcia (Dorota Segda), Kazia (Anna Radwan), Jola (Ewa Kaim). W urywkowych słowach przywoływana jest jeszcze raz po raz nieżyjąca Fela. Być może to dla niej tutaj, do Wilka, Wiktor potyczki Wiktora z każdą z sióstr zaczynać się będą podobnie – od sceny jego przyjazdu do Wilka. W kolejnych powtórzeniach – jakby każda siostra postrzegała tę scenę inaczej – będzie zagrana odmiennie: czy to „domowo”, czy też żywiołowo, a nawet prawie komicznie. Dla każdej z sióstr to spotkanie po latach było inne, zaczynało się inaczej. Ale one same też są inne. Gdy Wiktor opuszczał przed laty Wilko, Tunia była jeszcze dzieckiem. Teraz jest młodą kobietą, świadomą tego, czego chce. Tunia zaopatrzona w aparat fotograficzny, później kamerę, „podgląda” przez nie rzeczywistość. Wszystko fotografuje, filmuje. To połączenie młodości, wielkiej witalności, z pewnością siebie, radykalną niedostępnością mimo pozorów bliskości sportretowane zostało wyśmienicie. Jakby w postaci Tuni najważniejszą cechą było dbanie o własne interesy, asertywność. To połączenie wrażliwości i wyrachowania jest zaskakujące. Wiktor (Nawojczyk) próbuje Tunię lekko uwodzić, a ona, świadoma własnej cielesności i przewagi młodości, kusi go i odpycha zarazem. To ona, nie on, ma wielu widzów spektaklu pamięta też film Andrzeja Wajdy, stworzony na bazie opowiadania Iwaszkiewicza. Trudno sobie wyobrazić większy kontrast w ukazaniu przez Wajdę i Glińską Tuni. Zresztą i innych bohaterek. U Wajdy Tunia była subtelna i delikatna, w pewien sposób bezbronna...W spektaklu Glińskiej każda z kobiet jest niebywale wyrazista. Są ukształtowane i nie zamierzają wychylać się ze swych stref komfortu. Każda z kobiet w pewien sposób rozminęła się ze swymi marzeniami. Brakło jej czegoś w życiu. Ale zarazem żadna nie chce bądź nie potrafi niczego spektaklu Glińskiej Wiktor spychany jest wciąż w tło. On jest tylko bodźcem do „opisu” i poznawania przez publiczność kolejnych sióstr. Kobiety są bliższe sobie nawzajem niż jemu. Widać to bardzo wyraziście w kilku scenach. Na przykład gdy brawurowo w czasie nocy świętojańskiej śpiewają wspólnie stylizowaną na ludową pieśń. Ale zwłaszcza w ostatniej scenie śniadania (która jest do pewnego stopnia okrutna). Każda z kobiet z Wilka po swojemu spotkała się z Wiktorem, jedna z sióstr przeżyła z nim nawet noc miłosną. Ale gdy rano spotykają się przy stole, Wiktor, ów „katalizator”, który pojawił się w Wilku, zostaje właściwie wykluczony, prawie zepchnięty w niebyt. Siostry leniwie i bezwstydnie siadają do stołu, zapatrzone w siebie, czujące się dobrze razem. Rozmawiające po cichu, dzielące się kawą, chichoczące... To ich świat, do którego Wiktor nie może mieć dostępu. Już po raz drugi wrócę do filmu Wajdy, bo trudno o większy kontrast w interpretacji opowiadania. Tam, w filmie, wszystkie siostry, gdy Wiktor miał odjeżdżać, patrzyły przez okna, przeżywały głęboko ten wspólny czas, a Tunia (jak być może kiedyś Fela) była o krok od samobójstwa. W spektaklu Glińskiej Wiktor właściwie przestał dla nich istnieć, został porzucony. Stał się epizodem w ich przeżywaniu siebie. Owszem, ciekawe było spotkanie z nim po latach, ale we własnym gronie siostry czują się najlepiej. w spektaklu Glińskiej dla mnie najciekawszy, najsubtelniej pokazany był temat mierzenia się ze wspomnieniami. Niekiedy pokazywane było to bardzo bezpośrednio. Nagle okazało się, że pielęgnowane przez lata przez Wiktora wspomnienie dotyku, tajemnicy skóry Julci, gdy leżeli nocą obok siebie na łóżku, gdy każde dotkniecie było jak porażenie prądem, dla Julci nie istnieje, ona nie pamięta tego. Jakby tamtej nocy nie było. Każdy zapamiętuje inaczej – to oczywiste. Ale skazanie na nieistnienie jednego z najważniejszych doznań młodości? To musiało boleć. Takich zawodów jest w spektaklu wiele – przeżywają je i kobiety, i Wiktor. Powrót Wiktora po latach nie bez przyczyny odbywa się w dwóch osobach. Skoro Glińska chce popatrzeć na tę sytuację odmiennie niż Iwaszkiewicz – oczami kobiet, to w ich postrzeganiu to, co było, to co jest, nakłada się. Wiktor dawny (ulepiony z konkretnych zdarzeń i wyobrażeń narosłych przez lata) i Wiktor teraz (w którego dawny Wiktor jest wpisany) przenikają się w postrzeganiu panien z Wilka. To, co teraz, staje się powiązane w supeł z przeszłością. Właściwie można się zastanawiać, dlaczego w scenach z kolejnymi kobietami z Wilka gra ten lub drugi aktor. Jasnej odpowiedzi nie ma, ale może zależało to od tego, ile każda z nich w danej sytuacji widziała w nim dawnego, a ile obecnego Wiktora. Na szczęście Glińska nie obsadziła tych spotkań mechanicznie i kobiet w różnym wieku oraz świat Wiktora powstają z tego zmieszania przeszłości i teraźniejszości. Bo tak naprawdę każde z nich ma już swoje zupełnie odmienne problemy, cele, sposoby radzenia sobie z życiem. Nic nie jest takie samo, ani nawet podobne do tego, co dawniej. Wydaje się, że w spektaklu Glińskiej ani Wiktor nie sprostał wyobrażeniom o dawnym Wiktorze, ani kobiety nie wypełniły jego oczekiwań. Nawet noc miłosna Joli odbyła się jakby mimochodem. Oczekiwana, ale w konsekwencji dla obojga chyba nieznacząca. Jakby z wiekiem wszystko ostygło. Ale zarazem trzeba powiedzieć jasno, że była to przyjemna towarzyska wizyta dawno niewidzianej w Wilku Teatr w KrakowiePanny z Wilkawedług Jarosława Iwaszkiewiczareżyseria: Agnieszka Glińskaopracowanie i adaptacja: Agnieszka Glińska, Marta Konarzewskascenografia: Monika Nyckowskakostiumy: Jagna Janickareżyseria światła: Jacqueline Sobiszewskimuzyka: Igor Nikiforow, Jerzy Rosiewiczkonsultacje choreograficzne: Weronika Pelczyńskawideo: Franciszek Przybylskiobsada: Aldona Grochal, Ewa Kaim, Paulina Poślednik, Anna Radwan, Dorota Seida, Szymon Czacki, Adam Nawojczyk, Jacek Romanowski, Natalia Kaja Chmielewska (AST), Robert Ciszewski (AST), Michał Balicki (AST), Przemysław Kowalski (AST)premiera:
Wyjaśnij, jak upływ czasu oddziałał na postrzeganie „panien z Wilka” przez Wiktora. Jarosław Iwaszkiewicz Panny z Wilka Ale Wiktor machnął ręką, jakby pełen zwątpienia, a potem wstał z kopca. — No - powiedział - bo pociąg sobie pójdzie, a jutro już bym może stąd nie wyjechał. — Żartujesz - powiedziała Jola poważnie. Geneza, czas i miejsce akcji „Panny z Wilka” to opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza, pochodzące z 1932 roku. W chwili pisania utworu sam autor zbliżał się do czterdziestego roku życia – wieku głównego bohatera. Zapewne wyjątkowo mocno przeżywał wówczas tematy takie, jak odchodzenie młodości, przemijanie ludzi i miejsc – i one to stały się głównym motywem tekstu. Opowiadanie nie posiada rozbudowanej akcji – składa się głównie ze wspomnień głównego bohatera i rozmów, jakie prowadzi on z dawnymi znajomymi. Akcja dzieje się na polskiej prowincji, pod koniec lat dwudziestych – retrospekcje z kolei opowiadają o wydarzeniach z 1914 roku. Opis bohaterów Owym głównym bohaterem jest Wiktor Ruben. To zarządza majątku, który z powodów zdrowotnych udaje się na wypoczynek do dworku swojej rodziny na prowincji. Zmierzając do celu, zachodzi do sąsiedniego majątku w Wilku. Przed I wojną światową często tam bywał, sprawując rolę korepetytora mieszkającym w dworze panien. Wiktor zaczyna wspominać relacje, łączące go z poszczególnymi kobietami. Zastanawia się również nad zmianami, które miały miejsce w ciągu piętnastu lat. Julcia – jego dawna kochanka – to mężatka, przyjaciółka Fela nie żyje, zaś Tunia, ongiś dziecko, obecnie staje się obiektem erotycznych planów Rubena (z których wszakże nic nie wychodzi). Istotną osobą jest Jola – prowadzi ona swobodny tryb życia, nie stroni od mężczyzn. Wydaje się przez chwilę, że nawiąże ona romans z Wiktorem, jednak ostatecznie nic z tego nie wychodzi. Ruben zbywa ją, twierdząc, że zbytnio się różnią i odjeżdża. Interpretacja Iwaszkiewicz rozważa w opowiadaniu kwestię relacji człowieka z przeszłością. Konfrontacja Wiktora z poszczególnymi siostrami to tak naprawdę opowieść o jego próbach poradzenia sobie z różnymi aspektami własnych dziejów. Chociaż poszczególne siostry są przedstawione plastycznie, to jednak stanowią one przede wszystkim symbol pewnych psychologicznych faz rozwoju człowieka. Julcia to młodzieńcza miłość, zaś Fela to ci przyjaciele, którzy odeszli. Tunia z kolei uosabia tęsknotę za młodością i niedojrzałością, która jest już niedostępna (kobieta nie daje się uwieść starszemu Wiktorowi). W opowiadaniu pobrzmiewają tony melancholii, ale – paradoksalnie – ukazuje ono przezwyciężenie przeszłości. Nie wiadomo, czy autor pochwala decyzję swojego bohatera, czy nie – w każdym bądź razie Ruben nie daje się spętać temu, co minęło. Odrzuca możliwość związku z którąś z sióstr, gdyż wie, że nie należą one do jego teraźniejszości. Decyduje się wyjechać, co skutkuje krótkotrwałym smutkiem – ale po owym smutku przychodzi oczyszczająca wolność. Jednocześnie Wiktor nie zapomina o tym, co było – symbolem tego jest jego prośba, by dbać o grób Feli. Jarosław Iwaszkiewicz ukazuje nam różne rodzaju wpływu, jaki ma na nas przeszłość. Zarazem ukazuje różne potencjalne sposoby radzenia sobie z tym dziedzictwem. Rozwiń więcej . 176 469 288 445 406 304 245 262